Gwiżdżę na Oskara
Gosling śpiewa. I to nie to, że pitu pitu, ale uskuteczniał udział w boysbandzie już w Młodym Herkulesie. Pamiętacie taki kosmicznie głupi serial? Młody Herkules o wyglądzie nastoletniego surfera włóczył się po świecie ze znajomymi, takim Jazonem na przykład, i natykał na wszystkie zjawiska mitologiczne. Urocze, siedemnastoletnie wówczas, chłopię wspominam z sentymentem i z przyjemnością odświeżyłam te pięćdziesiąt (!) odcinków. Dobrze, że krótkich. Będę uczciwa. Strasznie toto głupie, ale jakże odprężające. I to nie tak, że oglądam Młodego Herkulesa dla odprężenia od czasu do czasu, nie ukrywam, że postanowiłam do niego wrócić, bo od dawna zastanawia mnie, co wszyscy widzą w Goslingu. A rozważania na temat Goslinga wzięły się oczywiście z seansu La La Land. Read the rest of this entry »