oscetc

Oglądam, słucham i czytam

OSC Telegram #4

Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami. Wróć. Za stosem książek i filmów do obejrzenia jestem sobie różnie radośnie ja, przekraczająca codziennie Styks miejski w drodze do pracy. W sensie korki są, no, i praca jest, i książki są, i filmy są, tylko czasu i energii jakoś niewiele. I właśnie dlatego jest mnie tu jakoś niewiele, chociaż mam sporo do napisania. Tyle się przecież dzieje! Read the rest of this entry »

Być jak Elizabeth Swann, czyli kolejna randka z Oskarem.

Nałożyłam na twarz trzy maseczki, przygotowałam przekąski, zaliczyłam kilkanaście seansów, więc jestem już niemal gotowa. Już za chwileczkę, już za momencik, za dobę, Randka odbędzie się. Ta randka. Powtarzana raz do roku, w okolicy końca lutego, zazwyczaj, w tym roku zaś na początku marca. Mój absztyfikant odziany w złoto już poleruje łysą potylicę i ustawia się na postumencie. Czuję się trochę jak Elizabeth Swann, tyle że ona ukochanego widuje raz na kilka lat, a ja mam to szczęście, że mój pan towarzysz puka do moich drzwi raz do roku. Usadzeni wygodnie? Herbata odstawiona? Na pewno? Żebyście się nie zakrztusili, kiedy będziecie czytać moje wydumane wynurzenia na temat tegorocznej randki. Gotowi na moje zwierzenia? To jedziemy. Read the rest of this entry »

OSC podsumowanie 2017, czyli jak wszyscy, to wszyscy.

Rok 2018 stoi już na wycieraczce i coraz śmielej puka do drzwi. Podobno nadszedł czas magicznych postanowień. Już kiedyś wspominałam, że postanowienia noworoczne totalnie mi nie wychodzą, więc staram się ich unikać jak mogę. Wolę liczyć na najlepsze i cichutko przygotowywać się na najgorsze, just in case. To miał być ambitny wpis, ale końcówka roku zmęczyła mnie niemożebnie, toteż poniżej krótkie OSC podsumowanie 2017. Read the rest of this entry »

The Last Jedi, czyli najważniejsza jest nadzieja. I Kylo Ren.

Punkt wyjścia jest taki, że lubię Star Wars. W każdej odsłonie. Jedne bardziej, inne mniej, ale fanuję. Nie mogłam się doczekać, żeby obejrzeć Ostatniego Jedi. Co prawda, miałam pójść dopiero w Nowy Rok, ale nie wytrzymałam i poleciałam dzisiaj. Wpis będzie absolutnie fanowski i pełen spoilerów. Read the rest of this entry »

OSC Telegram #3

Pogoda jaka jest każdy widzi. Niby Ofelia przywlokła trochę słońca, ale i tak ponuro, szaro, smętnie i człowiek zaczyna myśleć o grudniu i prezentach. To znaczy, że październik. Październik nie jest spoko, ale zawsze może być gorzej, bo przecież zaraz listopad. A listopad = gorzej. Żeby poprawić sobie humor, można się za to zakopać w koc na kanapie z herbatą, czekoladą, książką i obejrzeć coś głupiutkiego, a może powtórzyć Star Treka albo Władcę Pierścieni. Zawsze działa. Read the rest of this entry »

OSC Telegram #2

Człowiek jednak łatwo przywyka do tego, co miłe, lekkie i przyjemne. Jakoś brakuje mi weny, czasu i zapewne jeszcze czegoś na regularny, przydługi i, tradycyjnie, pełen absurdalnych dygresji wpis, a taki telegram to pyk, pyk i gotowe. A jak przyjemnie się toto układa w głowie! Kilka minut, kilka zdań, siadam i piszę, i jest. Nie muszę się zastanawiać, czy nie za długie, czy nie za dygresyjne albo jakiekolwiek inne. Zostawiam was z odsłoną drugą OSC Telegram, a w niej #Spider-Man: Homecoming, #Jupiter Ascending i #Baby Driver. Read the rest of this entry »

OSC Telegram #1

Jak chyba już powszechnie wiadomo, nie wychodzą mi wpisy na temat. Dygresja zawsze goni dygresję, a za nimi rączo pomyka strumień świadomości. Czas się chyba poddać i przestać udawać, że piszę o jednej rzeczy, zatem aktualnie pierwsza odsłona OSC Telegram. Nie obiecuję, że nie będzie ostania, bo mogę się zniechęcić, a poza tym bardzo chcę napisać o posiadaniu zainteresowań w dorosłym życiu, ale jakoś się nie mogę zebrać od miesiąca. Może się jednak okazać, że seria zagości tu na stałe. Macie zatem strumień świadomości plus dygresje, które bardzo udają, że tworzą udany, dorosły i poważny związek, i wcale, ale to wcale nie tańczą nocami w rytmie wielkich przebojów lat 80. Read the rest of this entry »

Nie tylko Spock.

Są na tym świecie rzeczy pewne. Benjamin Frankin powie, że śmierć i podatki. Hamlet, że reszta jest milczeniem, a Galileusz, że jednak się kręci. Trudno się z nimi nie zgodzić. Ja jestem pewna wielu rzeczy, bo jestem przemądrzała od wczesnego dzieciństwa i z wiekiem mi jakby nie przechodzi. Aktualnie zaś jestem pewna przede wszystkim dwóch rzeczy. Kosmos jest niezwykle fascynujący, to raz. Nigdy nie polecę w kosmos, to dwa. Read the rest of this entry »

Gwiżdzę na Oskara 2, czyli bonus

Wiecie, w XXI wieku, rzadko się zdarza, żeby człowiek wyszedł z kina zadowolony na sto procent. Nawet jeżeli film nam się podoba, to często coś zgrzyta, a to muzyka była irytująca, a to film nie miał fabuły, a to aktorsko nie do końca przekonująco. Mnie się co prawda podoba jakieś 80% filmów, które oglądam, ale często na coś narzekam, chociaż trochę. Z okazji nadchodzącej randki z Oskarem nadrobiłam Hidden Figures, o całkiem niezłym, o dziwo, polskim tytule Ukryte działania.

Podobało mi się, ba, bardzo mi się podobało. Aktorsko świetne. Octavia Spencer, Taraji P. Henson oraz Janelle Monáe to znakomicie zgrana ekipa aktorska, podziwiam Akademię, że zdołała wybrać, którą z nich nominować do Oskara. Powinna być nagroda dla zespołu aktorskiego i jeśli to Spencer zgarnie statuetkę, to chyba odbierze ją również w imieniu pozostałej dwójki. Mam taki wstydliwy sekret, że lubię Costnera i zawsze się cieszę, kiedy widzę go na ekranie, a tu był naprawdę fajny, co ucieszyło moje małe serduszko. Dunst miała fajne fragmenciki, a odstawał właściwie tylko Sheldon, w sensie Jim Parsons, ale tak naprawdę to było sto procent Sheldona’ czekałam do końca, aż się przełamie do głównej bohaterki i byłam pod wrażeniem, że jej nie podłożył prosiaczka… Muzyka bardzo fajna i dobrze dobrana, fajne zdjęcia, dobrze napisany scenariusz – marzę o przeczytaniu książki. No i oczywiście śliczny Glen Powell jako John Glenn.

A żeby nie było, że wpis jest mikro i to tylko malutki peanik na cześć Hidden Figures, w bonusie zestawienie oskarowe, tym razem bez opisów, tylko jasno i wyraźnie. Poniżej moje przewidywania („Kto wygra”), pragnienia („Kto powinien wygrać”) i możliwie niespodzianki („Czarny koń”) oskarowe AD 2017.

FILM

Wygra: La La Land, Powinien Wygrać: Hidden Figures, Czarny Koń: Hell or High Water

AKTOR

Wygra: Affleck, Powinien Wygrać: Affleck, Czarny Koń: Mortensen

AKTORKA

Wygra: Stone, Powinna Wygrać: Portman, Czarny Koń: Huppert*

AKTOR WSPIERAJĄCY

Wygra: Ali, Powinien Wygrać: Ali, Czarny Koń: Bridges

AKTORKA WSPIERAJĄCA

Wygra: Davis, Powinna Wygrać: Davis, Czarny Koń: Spencer

REŻYSER

Wygra: Chazelle, Powinien Wygrać: Chazelle, Czarny Koń: Gibson

SCENARIUSZ ORYGINALNY

Wygra: Manchester by the Sea, Powinien Wygrać: 20th Century Woman, Czarny Koń: Lobster

SCENARIUSZ ADAPTOWANY

Wygra: Hidden Figures, Powinien Wygrać: Hidden Figures, Czarny Koń: Arrival

MUZYKA

Wygra: La La Land, Powinien Wygrać: La La Land, Czarny Koń: Moonlight

PIOSENKA

Wygra: City of Stars, Powinna Wygrać: Audition, Czarny Koń: The Empty Chair

SCENOGRAFIA

Wygra: La La Land, Powinien Wygrać: Hail, Caesar!, Czarny Koń: Passengers

EFEKTY

Wygra: Doctor Strange, Powinien Wygrać: Doctor Strange, Czarny Koń: Kubo

KOSTIUMY

Wygra: La La Land, Powinien Wygrać: Jackie, Czarny Koń: Florence Foster Jenkins

ZDJĘCIA

Wygra: Arrival, Powinien Wygrać: La La Land, Czarny Koń: Silence

ANIMACJA

Wygra: Zootopia, Powinien Wygrać: Zootopia, Czarny Koń: Moana**

MONTAŻ

Wygra: La La Land, Powinien Wygrać: La La Land, Czarny Koń: Hacksaw Ridge

CHARAKTERYZACJA I FRYZURY

Wygra: Suicide Squad, Powinien Wygrać: Suicide Squad, Czarny Koń: A Man Called Ove

* Wielce mnie kusiło, żeby zamiast Huppert w tej kategorii wsadzić Streep, bo Akademia jest nieprzewidywalna jeśli chodzi o Streep.
** A Moana, bo w końcu Disney, a Akademia kocha Disneya.

Jutro okaże się, jak idzie mi typowanie. Jeśli okaże się, że trafiłam, zagram w lotto, a jeśli okaże się, że spudłowałam, to pewnie też zagram, licząc na to, że może los się do mnie uśmiechnie.

Read the rest of this entry »

Gwiżdżę na Oskara

Gosling śpiewa. I to nie to, że pitu pitu, ale uskuteczniał udział w boysbandzie już w Młodym Herkulesie. Pamiętacie taki kosmicznie głupi serial? Młody Herkules o wyglądzie nastoletniego surfera włóczył się po świecie ze znajomymi, takim Jazonem na przykład, i natykał na wszystkie zjawiska mitologiczne. Urocze, siedemnastoletnie wówczas, chłopię wspominam z sentymentem i z przyjemnością odświeżyłam te pięćdziesiąt (!) odcinków. Dobrze, że krótkich. Będę uczciwa. Strasznie toto głupie, ale jakże odprężające. I to nie tak, że oglądam Młodego Herkulesa dla odprężenia od czasu do czasu, nie ukrywam, że postanowiłam do niego wrócić, bo od dawna zastanawia mnie, co wszyscy widzą w Goslingu. A rozważania na temat Goslinga wzięły się oczywiście z seansu La La Land. Read the rest of this entry »